Pierwsze słowa nieznajomego
Usiadłam przy oknie, obserwując przesuwający się krajobraz. Po chwili do mojego przedziału wszedł starszy mężczyzna. Mógł mieć około siedemdziesięciu lat. Uśmiechnięty, z siwą brodą, ubrany w długi płaszcz i kapelusz. Mimo eleganckiego wyglądu miał w sobie coś swojskiego, co sprawiło, że od razu poczułam się swobodniej.
— Czy mogę? — zapytał, wskazując na miejsce naprzeciwko mnie.
— Oczywiście — odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
Pociąg ruszył, a my przez chwilę milczeliśmy. W pewnym momencie mężczyzna spojrzał na mnie badawczo i powiedział:
Zaskoczył mnie. Nie znał mnie, nie mógł wiedzieć, co przeżywam, a jednak jego słowa trafiły w samo sedno. Uśmiechnęłam się blado, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
— Coś w tym jest — przyznałam cicho.
Nieznajomy poprawił kapelusz i westchnął.
Przez chwilę rozważałam sens jego słów. Pociąg zbliżał się do kolejnej stacji, a ja czułam, jak ogarnia mnie dziwne poczucie, że ta rozmowa może być ważniejsza, niż początkowo sądziłam.
Rozwój wydarzeń, badawcze spojrzenie
Pociąg zatrzymał się na stacji w małym miasteczku, a ja zerknęłam przez okno. Uliczki były opustoszałe, a szarość poranka nadawała miejscu melancholijny charakter. Nieznajomy wydawał się nie zwracać na to uwagi. Jego wzrok nadal spoczywał na mnie, jakby widział we mnie więcej, niż byłam gotowa przyznać.
— Proszę mi wybaczyć ciekawość, ale czy mogę zapytać, dokąd pani zmierza? — jego głos był cichy, ale pełen życzliwości.
Zawahałam się na moment.
— Jadę do Krakowa. Na spotkanie służbowe — odpowiedziałam, ale zaraz dodałam: — Choć mam wrażenie, że to tylko pretekst.
Mężczyzna uniósł brwi, jakby czekał na dalsze wyjaśnienia.
— Czuję się, jakbym utknęła w miejscu. Jakbym jechała przed siebie, ale bez celu — przyznałam.
Nieznajomy pokiwał głową, jakby rozumiał każde słowo.
Nurtujące pytania niedające spokoju
Jego słowa zapadły mi głęboko w pamięć. Czy rzeczywiście jechałam w dobrym kierunku, nie tylko fizycznie, ale i życiowo? Czy może powinnam zatrzymać się i zastanowić nad inną drogą? Pociąg ponownie ruszył, a ja czułam, że rozmowa z tym człowiekiem zmienia coś we mnie, kawałek po kawałku.
Chwilę później zapadła cisza. Wpatrywałam się w mijane pola i lasy, próbując uporządkować myśli. Czułam, że nieznajomy czeka na moją reakcję, ale nie ponaglał mnie. W końcu westchnęłam i spojrzałam na niego.
— A pan? Dokąd pan zmierza? — zapytałam, odwracając role.
Uśmiechnął się tajemniczo.
Jego słowa odbiły się echem w mojej głowie. Może to nie chodziło o Kraków, o spotkanie służbowe, o moje zawodowe frustracje. Może chodziło o coś więcej – o odwagę do zmiany, o spojrzenie na siebie z innej perspektywy.
Pociąg zwolnił, zbliżaliśmy się do kolejnej stacji. Nagle poczułam impuls, by podjąć decyzję, na którą nigdy wcześniej nie miałam odwagi. Wzięłam głęboki oddech.
— Myślę, że dziś wysiądę tutaj — powiedziałam nagle, sama zaskoczona własnymi słowami.
Nieznajomy uniósł brwi, ale w jego oczach dostrzegłam aprobatę.
— Odwaga to pierwszy krok do zmiany — skomentował.
Pociąg zatrzymał się, a ja zebrałam swoje rzeczy. Spojrzałam na niego ostatni raz.
— Dziękuję — powiedziałam szczerze.
— To nie mnie pani powinna dziękować, tylko sobie. Proszę zaufać sobie i swojej drodze — odparł.
Wysiadłam, czując, że w moim życiu właśnie zaczyna się coś nowego. Nie wiedziałam jeszcze co, ale po raz pierwszy od dawna czułam spokój i ekscytację jednocześnie.
Patrzyłam, jak pociąg odjeżdża. Nieznajomy siedział przy oknie, patrząc w moim kierunku. Uśmiechnął się i uniósł rękę w geście pożegnania. W tym momencie zrozumiałam – czasami jedno zdanie może naprawdę zmienić wszystko.